Jakie okoliczności mogą pchnąć matkę do dzieciobójstwa? Historia Medei fascynowała artystów od wieków, także twórców operowych. Libretto wystawionego w Paryżu w 1797 roku dzieła Luigiego Cherubiniego kondensuje opowieść znaną z mitologii. O początkach związku Jazona i Medei, złotym runie i Argonautach jedynie się w nim wspomina. Zostajemy wrzuceni w sam środek konfliktu miłosnego: przepełniona niepokojem Dircé przygotowuje się do ślubu z Jazonem, który porzucił dla niej dawną ukochaną. Uroczystość przerywa Medea próbująca odzyskać męża i dzieci. Odrzucona kobieta, pozbawiona wszelkiej nadziei, planuje zemstę – ofiaruje Dircé koronę i suknię nasączoną trucizną, sama zaś dokonuje mordu na synach.
Opera Cherubiniego została dobrze przyjęta, ale nie zyskała szerszego uznania i zeszła z afisza po 20 przedstawieniach. Mimo późniejszej popularności w Niemczech, jej wielki powrót na sceny nastąpił dopiero w połowie XX wieku dzięki Marii Callas, dla której do końca kariery była to jedna z najważniejszych ról. Od tej pory Medea gości regularnie na scenach światowych i jest sprawdzianem dla największych śpiewaczek.
Muzyka Cherubiniego sytuuje się między klasycyzmem a romantyzmem – z jednej strony rządzi nią proporcja i miara (początek opery mógłby wyjść spod pióra Wolfganga Amadeusza Mozarta lub Christopha Willibalda Glucka), z drugiej zaś – ekstremalne emocje, za którymi podąża kompozytor (akt III skupiony wokół Medei i jej zbrodni). Opera była często określana jako wzniosła i patetyczna – oddająca ciężar tragicznej historii, chwalono ją jednak także za niezwykłe oddanie uczuć postaci. Zachwyty dotyczyły w szczególności niezwykle trudnej partii Medei napisanej dla Julie-Angélique Scio – artystki opiewanej zarówno za walory wokalne, jak i aktorskie. Śpiewaczka chorowała na gruźlicę, która stała się przyczyną jej przedwczesnej śmierci, ale – jak się mówi – także dodawała głosowi i ciału ekspresyjności. Dzięki zdolnościom Scio tytułowa rola zachwyca do tej pory – Meda to postać niejednoznaczna, łącząca siłę i delikatność, rozpacz i determinację.
Spektakl jest koprodukcją z Festiwalem w Salzburgu, którego prezentacja w Warszawie została wstrzymana ze względu na pandemię. Inscenizacja została uznana za sukces reżysera Simona Stone’a potrafiącego jednocześnie uwspółcześnić historię i opowiedzieć ją z filmowym rozmachem. Służy temu hiperrealistyczna scenografia, czarno-białe projekcje streszczające skomplikowane relacje uczuciowe oraz fragmenty rozmów telefonicznych użyte zamiast mówionych dialogów. Medea rozgrywa się na szczytach władzy, podobnie jest u Stone’a, choć nie są to antyczni władcy, lecz współczesne elity finansowe. Reżyser skupia się na tytułowej bohaterce, widząc w niej nie kolchijską czarownicę, ale współczesną kobietę – ofiarę zdrady małżeńskiej. Medea jest cudzoziemką w Austrii, żoną bogatego i dobrze sytuowanego Jazona, który porzuca ją dla lepiej sytuowanej partii. Reżyser przygląda się mechanizmom wykluczenia – w jaki sposób Medea staje się outsiderką i pogrąża w rozpaczy. Stone pokazuje, że historia Medei jest na wskroś współczesna – dzięki operze możemy obserwować jak krótka droga prowadzi od małżeńskiej idylli do rodzinnej katastrofy. Finał historii, którą ogląda się jak thriller, jest zaskakujący – w oryginalnej wersji Medea, na tle płonącej świątyni, zostaje pochłonięta przez piekło, później kompozytor zmienił go, pozwalając bohaterce na ucieczkę ognistym rydwanem, reżyser przewidział jednak zupełnie inne, ale korespondujące z oryginałem zakończenie.