Losy dorobku Marcina Mielczewskiego pokazują trudności, z jakimi borykają się badacze muzyki dawnej. Znamy tytuły stu dwudziestu utworów kompozytora, z których jedna czwarta nie zachowała się wcale, a jedna czwarta we fragmentach. Znane w całości sześćdziesiąt dzieł to nie oryginalne manuskrypty, ale dwa wydania drukowane i rękopiśmienne kopie, często różniące się między sobą. Hymn Magnificat kończący Vesperae Dominicales w manuskrypcie z Kromierzyża rozpisany jest na inny skład instrumentów niż w kopii z Gdańska. Część partytur zaginęła w czasie II wojny światowej, a o ich istnieniu wiemy dzięki fotografiom. Pewne jest, że utwory Mielczewskiego – nadwornego muzyka króla Władysława IV Wazy oraz kapelmistrza u jego brata, biskupa Karola Ferdynanda – inspirowały twórców wielogłosowej muzyki cerkiewnej, były też adaptowane na potrzeby liturgii luterańskiej. Z kompozycjami Polaka mógł zetknąć się Bach w bibliotece w szkole w Lüneburgu, do której chodził. Mielczewski reprezentuje czasy, gdy muzyka polska była na najwyższym światowym poziomie. Po stuleciach na nowo odkrywamy bogactwo rodzimej kultury barokowej, a festiwal Wratislavia Cantans od pierwszej edycji odgrywa niebagatelną rolę w przywracaniu naszej muzycznej pamięci.